Jednym z moich pierwszych wspomnień z pobytu na włoskiej plaży jest dźwięk głosów układający się w pełne zdziwienia pytanie: "naprawdę jesteś taka biała?". Oczywiście by poznać sens tych słów musiałam w domu poprosić siostrę cioteczną o uprzejme tłumaczenie.
I tak naprawdę wyglądają każde moje wakacje. Zawsze znajdzie się ktoś niedowierzający, że:
- nie opalam się;
- jestem biała jak mąka wszędzie;
- nie lubię plackiem leżeć na plaży.
Jeżeli słońce mnie muśnie, to wyłącznie przypadkiem i w zupełnie absurdalnym miejscu: na czubku nosa, tylnej części szyi lub palcach stóp.
Kiedyś nawet zarzucono mi, że specjalnie rozjaśniam zdjęcia w photoshopie, ponieważ "na pewno nie mam AŻ TAK jasnej skóry". Błąd, serio jestem bledziutka;).
Chociaż polubiłam swój kolor skóry, to z jednej strony jako człowiek otwarty na nowości, a z drugiej dziewczyna lubiąca być przygotowaną na każdą okazję, przetestowałam już całkiem sporo kosmetyków do samoopalania. Niektóre były straszne (wyglądałam jak brązowy dalmatyńczyk!), inne nie działały, a kolejne cudownie i bez smug pokrywały moje ciało brązem, ale były przeznaczone dla osób z natury śniadych.
Często dostaję od Was pytania, które samoopalacze mogłabym Wam polecić i tak naprawdę do niedawna nie wiedziałam kompletnie, co odpowiedzieć.
Mam wrażenie, że większość marek mających w swoim portfolio kosmetyki samoopalające zakłada z góry, że będą ich używać ludzie lubujący się w wizytach na solarium lub wręcz właśnie naturalnie muśnięci słońcem. Z tego powodu gro tego typu produktów na rynku jest o sto tonów ciemniejsza od mojej bladej skóry. Tak naprawdę dopiero przy testowaniu Brązującego balsamu do ciała Sunkissed poczułam, że faktycznie jest to kosmetyk stworzony z myślą o śnieżnobiałych ciałach.
Balsam po wyciśnięciu z opakowania jest biały, a na skórze zachowuje się jak zwykły krem nawilżający. Jednakże z każdym kwadransem posmarowane nim ciało staje się ciemniejsze - trochę jak w filmie;). Po dwóch godzinach poglądowo wysmarowana ręka stała się lekko złota. Zupełnie jak po słonecznych, aktywnych wakacjach - bez smug, efektu solaris czy innej skorupy. Bardzo polecam!
Można go aplikować zarówno przy pomocy dłoni (ja tak zrobiłam i nie zabarwiło mi ręki, ale to nie jest reguła) jak i z pomocą rękawicy przewijającej się przez zdjęcia. Ja mam kolor light bronze - jest jeszcze wersja dla osób z naturalnie ciemniejszą skórą. Ten balsam może służyć nie tylko jako inicjacja opalenizny, ale również jej pielęgnacja - dzięki zawartości masła shea i witaminy E skóra jest nawilżona (i pachnąca!). Jeśli wróciliście właśnie z zimowego wypoczynku w tropikach, to dzięki temu kosmetykowi możecie na długo zachować złocistą opaleniznę;).
Kosmetyki Sunkissed są od niedawna dostępne na wyłączność w drogeriach Hebe - oprócz balsamu znajdziecie wśród nich również piankę brązującą do ciała, 60-minutowy samoopalacz czy zmywacz do opalenizny (świetny wynalazek!). Więcej o tych produktach możecie dowiedzieć się w tym miejscu: https://www.hebe.pl/marki/sunkissed
PS.: Hebe to moja ulubiona drogeria, odkąd pojawiłam się w Magazynie Hebe;).
Home KOSMETYKI Samoopalacz - jak uniknąć plam? Co polecam dla bladych skór? #welovesunkissed
Samoopalacz - jak uniknąć plam? Co polecam dla bladych skór? #welovesunkissed
By spinkiiszpilki At 22.2.17 4
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Bardzo ciekawe produkty, też nie lubię się opalać :)
OdpowiedzUsuńsama jestem bardzo blada :D
OdpowiedzUsuńJa do najbladszych nie należę, a od samoopalaczy stronię. Zraziłam się gdy produkt za 140 złotych zrobił mi krzywdę tuż przed moją studniówką :D
OdpowiedzUsuńNa lato jak znalazł, lepiej przy opalaniu mieć takie produkty pod ręką.
OdpowiedzUsuń